Allie Reynolds, Rozgrywka
Z przyjemnością sięgnęłam po nową książkę. Ostatnio ciężko z lekturą – nowy styl życia, nowe obowiązki, życie przyspieszyło. Tym bardziej cieszę się, że trafiłam na tak pozytywną treść. I soczysty thriller i nowa tematyka do poznania… godna polecenia lektura!
Narratorem powieści jest Milla, młoda snowboardzistka. Historia opowiedziana jest z dwóch różnych punktów w czasie – dziesięć lat temu i obecnie. Milla opowiada o wydarzeniu, które położyło cień na całym jej życiu, przerwało obiecującą karierę i stało się cezurą dla jej planów zawodowych i prywatnych. Dzisiaj staje przed koniecznością konfrontacji z tą przeszłością i rozliczenia winnych i niewinnych. Autorka użyła ciekawej formy, zamykając bohaterów w lokalizacji bez wyjścia i kontaktu ze światem zewnętrznym a chronologia została poszatkowana – z rozdziału na rozdział przechodzimy do wydarzeń z przeszłości i teraźniejszości. Dzięki temu zabiegowi mamy szansę poznać wiele meandrów wyjątkowego sportu, a także nazewnictwo i trud, z jakimi zmaga się sportowiec. Śnieżne pejzaże, trochę nierealna – w dzisiejszej ryczącej rzeczywistości – cisza i trudna do zniesienia pustka schroniska tworzą niepewny klimat, na granicy fascynacji i niepokoju, kiedy jeszcze mózg nie zadecydował, czy rozgościć się w nowej, nietypowej sytuacji czy drżeć z niepokoju na myśl o organizatorze piekielnego spotkania. Autorka nie posuwa się do niecodziennych rozwiązań, nie podsuwa absurdów, nie igra z przypadkiem. Samo uwięzienie ludzi w leśnej głuszy jest oczywiście odrobinę trudne do zorganizowania, ale pozostałe wypadki ocierają się bardzo mocno o prawdopodobieństwo. A jak wiadomo, najczęściej w kryminale każde zdarzenie jest specjalnie tak ustawione, by służyć określonemu celowi, niewiele sobie robiąc z zachowania zasad przyzwoitości. Reynolds raczej mocno stąpa po ziemi i nie ma ochoty zwodzić czytelnika na manowce. Oczywiście igra sobie z faktami, wydziela je z aptekarską starannością i owija sobie czytelniczą ciekawość wokół palca. Jednak chłód śnieżnej narracji, niepodkręcany tanimi zrywami i nadprzyrodzonymi bzdurami bardzo wciąga i wzbudza zaufanie. A jeśli czytelnik ufa, tym łatwiej ukryć fakty, uśpić czujność a potem triumfować zwycięstwem.
Bardzo przyjemnie było odkleić się od topniejącego niby-śniegu i wskoczyć w zaspę pełną miękkiego puchu razem z bohaterami Rozgrywki. Polecam tę lekturę i mam nadzieję, że autorka rozkręci się i uraczy nas kolejną fascynującą lekturą. A może nawet snowboard nie będzie tylko tłem, a tematem głównym? Warto czekać.
Zdjęcie okładki ze strony Wydawnictwa Albatros.