C.L.Taylor Nieznajomi
Powiedzmy sobie szczerze: część książek powstała dla samego powstania i pochłonęły wiele ofiar śmiertelnej nudy. Wobec pozycji solidnie reklamowanych, ozdobionych marketingiem niczym choinka na Gwiazdkę, obsypanych gradem blurbów i pochwał oczekiwania są tak ogromne, że ja na miejscu książki skorzystałabym z porad psychoterapeuty, bo nie poradziłabym sobie z presją. Na szczęście, z pomocą przychodzą nieznajome literackie perełki.
Ale tylko początkowo nieznajome, bo lektura szybko przywodzi uczucia bliskości i czułości. W całym tym literackim bałaganie niekoniecznie dobrych książek warto skupić się właśnie na emocjach. Lektura książki C.L.Taylor wywiera silne odczucie strachu, oczekiwania, a niecierpliwość potrafi palić jak zgaga. Bo klasycznie jest tak, że jest jeden morderca i jeden lub więcej trup. Tutaj wiemy, że do trupa dojdzie, ale nie wiadomo, kto nim będzie. Łatwo jest trzymać kciuki za bohaterów, bo pomimo wad, które często biorą górę nad rozsądkiem, nie sposób ich nie lubić. Czytelnik śledzi losy trojga ludzi, martwiąc się, czy na pewno poradzą sobie w trudnej sytuacji, czy będą mieli odwagę, by zmienić los, zapisany w konstelacjach neuronów autorki. Dzięki przemyślanej chronologii wszystkie osoby przedstawiane są równolegle, prowadząc do kulminacji w jednej z ostatnich scen. I oczywiście, nic nie kończy się tak, jak można by sobie wyobrazić, wszystko postawione jest na głowie, tropy są mylące, choć zostaje jakaś niepewność, lepka, cierpka i strasznie drażniąca, że jeśli nie z tej strony szukać rozwiązania, to gdzie? Jeśli nie ma go w oczywistym miejscu, co ucieka czytelniczej uwadze? Autorka zmusza do precyzyjnego myślenia, uważnego wyciągania wniosków, a kiedy już prawie dochodzi się do sedna, daje prztyczka i oddala się ze śmiechem. Och, lubię takie kryminały, och, jak lubię być tak wodzona za nos! W tym cichym życiu grupy spokojnych, a wręcz nudnych ludzi, autorka sadzi ziarno grozy, zmusza do myślenia nie tylko czytelnika ale też swojego bohatera. I chyba to jest największą zaletą tej książki – nie obiecuje, że oto przed naszymi oczami wybuchnie wulkan, wyleje się z niego oranżada, a z niej wylecą motylki, które będą trzymały błękitną szarfę z nazwiskiem czarnego charakteru. C.L.Taylor zaprasza nas do życia oczywistego, pełnego problemów, cichego, spokojnego i skupia się na podtrzymywaniu wiarygodności tego świata. Dziewczyna z problemami, którą lawina nieszczęść doprowadziła do braku dachu nad głową i środków do życia. Kobieta po czterdziestce, zdradzona przez męża, zaczyna wychodzić na prostą, poznaje ciekawego, przystojnego mężczyznę, ale pojawia się tajemnica i związek staje pod znakiem zapytania – w zasadzie od początku jest ozdobiony niepewnością jak wisienką. I zmęczony ochroniarz, opiekujący się starszą matką, której umysł połączył pojęcia przyszłości i teraźniejszości w powykręcaną, kulejącą papkę demencji. Tych ludzi połączy obsesja w głowie prześladowcy, a czytelników rozgrzeje skrupulatna zgroza, jaką umiejętnie manewruje autorka.
Serdecznie polecam książkę czytelnikom, którzy lubią uczucie ulgi po zakończeniu lektury. To książka, przy której czytelnik bawi się i odpoczywa, bo oprócz doskonale dawkowanego napięcia, daje solidną dawkę emocjonalnego odprężenia.
Zdjęcie okładki ze strony Wydawnictwa Albatros.