Cezary Harasimowicz, Mirabelka
Zdarza się Wam, że książka, film, dzieło sztuki czy rozmowa z kimś inspirującym zmieni trajektorię Waszych myśli, położy cień, rozświetli słońce i skieruje wzrok na coś czego wcześniej nie dostrzegliście? Jeśli nie unikacie takich bodźców, koniecznie sięgnijcie po Mirabelkę.
Są łzy wzruszenia, smutku, radości. Są pierwsze spojrzenia, nieśmiałe pocałunki, drżące palce nakładające obrączki. Jest ciężka praca, codzienna udręka, znojne i donikąd prowadzące poranki. Jest życie, w całej gamie swoich barw, dobra, zła, miłości, nienawiści, głodu, nasycenia. I nagle jest wojna. Pożerająca, drapieżna, wyniszczająca wojna pełznąca paluchami wroga coraz głębiej, coraz dotkliwiej, coraz ciaśniej zaciskająca niewolnicze łańcuchy. Życie na chwilę zamiera, chowa się po kątach by uratować to, co jeszcze pozostało, ocalić wspomnienie, by codziennie, nieubłagalnie rozpaczać po straconej codzienności. Wojna się kończy, niebo otwiera się na nowo, ale trwa już tylko pustka. Wypełniana, coraz bardziej kolorowa, o znoju nowoczesnym, odrestaurowanym, odgruzowanym. Jest to jednak wciąż pustka, której nie da się już załatać, bo niespokojne duchy zajmują zbyt wiele miejsca. Trzeba żyć w tej pustce, można udawać, że dostrzega się tylko widzialne, ale to właśnie przeszłość kształtuje pamięć, kieruje pragnieniami i motywuje decyzje.
Taką historię opowiada swojskie, urocze drzewko. Przechowuje w swoich żyłach całą historię, przeżywa razem z ludźmi, kocha razem z nimi, uczestniczy w ich radości. A gdy odchodzą, zabrani przez ludzki bezsens, przeżywa rozpacz, płacze gorzkimi owocami, traci sens istnienia. Ciepło, z jakim Cezary Harasimowicz prowadzi narrację ustami mirabelki nawet na chwilę nie pozwala na wątpliwość, czy drzewo faktycznie mogłoby coś poczuć. Totalnie i nieodwracalnie obdarzona umysłem mirabelka zwraca uwagę czytelnika na to, co w życiu najważniejsze – na miłość, oddanie, uczciwość, szacunek do pochodzenia. Narratorka łagodnie traktuje tych, którzy źle czynią, ale wprost mówi o ich przewinieniach, potępienie pozostawiając czytelnikowi. Z wielu bogów, których potrafi wyprodukować człowiek, nie spodziewa się jednak, że unicestwi ją ten, którego spodziewa się najmniej: bóg-beton, straszny, bezkompromisowy, nieomylny.
To trudna książka o przemijaniu i wojnie. A z drugiej strony to cudowna, iskrząca miłością opowieść o ciężkich, kulistych, słodkich owocach pełnych radości, o słońcu ponad wszelkim smutkiem, o zakochanych spojrzeniach i dobrych ludziach, którzy potrafią ocalić nawet małe drzewko.
Bardzo dziękuję Wydawnictwu Zielona Sowa za egzemplarz książki.