Idan Ben-Barak i Julian Frost, Nie liż tej książki
Po smutnym doświadczeniu Fizyki kwantowej dla maluchów okropnie uwierało mnie sumienie. No bo jak to, w końcu w domu fizyk nie byle jaki, uhonorowany doktoratem zacnej uczelni, a dzieci takie ignorantki? Nie może tak być, trzeba się dokształcać!
Bardzo przypadła mi do gustu forma książki – żadnych naukowych rozpraw, tylko prawdziwe fakty, ubrane w ekscytującą formę. Mianowicie, bohaterem książeczki jest Min. Jest co prawda mikrobem, jakich biliony, ale ten jeden konkretny przeprowadza dziecko poprzez fascynujący świat tych mini żyjątek. Przede wszystkim, od okładki po okładkę przypomina, że złe bakterie i wirusy są wszędzie, co zwłaszcza w erze pandemii jest godne pochwały. Mina należy wziąć na paluszek i umożliwić mu podróż w miejsca, które nawet mu się nie śniły. Będą to krajobrazy fascynujące zarówno dla Mina jak dla czytelnika, ponieważ w książce zawarto zdjęcia z mikroskopu skaningowego, a są to widoki fascynujące, przedziwne, nieintuicyjne.
Nie liż tej książki to pozycja genialna, bo pokazuje to, czego nie widać gołym okiem. Przyzwyczaja młodego obserwatora, że świat, jaki podsuwają nam oczy nie jest pełnym obrazem, jest tu mnóstwo do odkrycia i zbadania. Tak właśnie powinna wyglądać książka naukowa dla dzieci – petarda połączenia wiedzy z tajemnicą. I chociaż większość znanych naukowców potwierdza, że spektakularne odkrycia zdarzają się rzadziej niż zaćmienie słońca, to warto podjąć to detektywistyczne wyzwanie odsłaniania coraz bardziej niezwykłych, choć podstawowych elementów naszego świata.
Zdjęcie okładki ze strony Wydawnictwa Kinderkulka.