Jon Klassen, Gdzie jest moja czapeczka?
Macie czasami tak, że po przeczytaniu książki spoglądacie w przestrzeń i z obłędem w oczach próbujecie zrozumieć, co się właśnie stało? No to zapraszam do lektury książki Jona Klassena. Wgięcie w fotel murowane!
Odłożyłam i pomyślałam: to jest straszne. Na szczęście w oczach koleżanki dostrzegłam podobne uczucia, bo przecież mogło być tak, że coś mi się wydawało. Nie jestem bowiem ekspertem od wszystkich książek świata, wyłącznie od tych ładnych 😉 Ale skoro ktoś inny oprócz mnie uważa, że coś jest nie tak, należy zapytać kolejnej reszty świata.
Na szczęście posiadam dzieci, więc nie musiałam szukać na wyrywki jakichś małych ludzi, którzy mi powiedzą, czy ta historia jest zabawna. Mali ludzie zjawili się na zawołanie, bo książka jest o misiu, w dodatku ten miś szuka (dzieci szukają bez ustanku, głównie swoich skarpetek), nie jest skomplikowany graficznie, więc można się z nim łatwo zaprzyjaźnić. Łatwo też okazuje uczucia – gdy się złości, jest jak dwulatek, cały czerwony i wściekły aż wióry lecą. Rozwój mimiki na poziomie ameby, zatem równie łatwo skonstatować, co sobie tam aktualnie roi. Dziatwa czteroletnia jest zachwycona, bo wie, że miś chodzi i szuka czapeczki, królik znalazł, nie powiedział, a to było tak…
Schody zaczynają się, gdy czterolatce, przeświadczonej o ludzkiej i niedźwiedziej dobroci, trzeba uświadomić, co się właśnie wydarzyło. Że misiowi wypełnił się brzuszek. Ale z królika złodziej, to mu się należało. Ale żeby tak zeżreć od razu, bez rozmowy, brutalnie, rośliny połamać, kości pogruchotać?
Nie umiem pisać o tej książce na poważnie, bo rzadko się zdarza, żeby tak oszczędna w treść i ilustracje historia zrobiła na mnie tak ogromne wrażenie i skłoniła do tylu rodzinnych polemik. Gdy zjawia się książka piękna, mądra, oczywista, to i komentarze są obłe, przyjemne, łatwo się krystalizują. Ale gdy przychodzi do solidnych rozważań moralnych, czacha dymi i młodzieży i dorosłym, a ustosunkowanie się do przedstawionego zagadnienia nastręcza problemów i skłania do naprawdę solidnej refleksji.
Urwis we mnie mówi hehehehheheheh!!!, ale matka oburza się święcie, że ta dziwna książka zyskała tytuł jednej z najlepszych książek roku 2011 według New York Times.
Ale z drugiej strony zastanówmy się, czy gdyby naszemu małemu niedźwiadkowi jakiś wredny szarak zwinął ulubioną zabawkę, czy nie bylibyśmy zdolni co najmniej do mordu?
Zostawiam pod rozwagę,
Wasza recenzentka.
Zdjęcie okładki ze strony Wydawnictwa.