Ulf Stark, Jak mama została Indianką
Przyczepiłam się ostatnio do Ulfa Starka, ale nic nie poradzę. Książki Szweda są ciepłe, miłe, kojące, napisane idealnie, tak, jak powinna brzmieć historia pełna spokoju i nadziei. Tym razem główną bohaterką jest mama, ale nie w wydaniu domowo-kuchennym, tylko dzikim, wolnym jak ptak, z falującymi, rozpuszczonymi włosami, poczuciem humoru i wojennym oznakowaniem twarzy.
Nostalgia. Ta emocja towarzyszy mi zawsze przy lekturze Starka. Może dlatego, że chłopiec – bohater książek – ma na imię tak samo jak Autor, więc wyobrażam sobie małego Szweda z pierwszej połowy XX wieku, który po latach opisze swoje słodkie, szczęśliwe wspomnienia w rozczulający sposób. A może dlatego, że jestem mamą i mam świadomość dwóch rzeczy: dzieci to najbardziej niepokorne stworzenia jakie nosiła Ziemia, a po drugie – kiedyś przestaną być dziećmi i nie będzie powrotu do tego słodkiego szczęścia. Jeśli kiedykolwiek jest najlepszy czas na łzy w oczach, pełne troski uśmiechy, docenianie każdego podskoku – to właśnie teraz. Czas przyspieszy tak dramatycznie, że możemy tylko mrugnąć, a okaże się, że nasze maleństwa przestały być maleńkie i do niczego nas nie potrzebują. Przynajmniej w swoim nastoletnim przeświadczeniu.
A patrząc z drugiej strony, to teraz jest czas, kiedy mama jest młoda, tata ma bujną czuprynę gęstych, ciemnych włosów, babcie hasają jeszcze chyżo za dziatwą rozpędzoną na biegowych rowerkach. Co prawda mama zbyt często znika w kuchni, wynurza się spod stołu dzierżąc odkurzacz, zakręca się w bębnie pralki, by za chwilę wychynąć zza góry prasowania. Tata za dużo pracuje, babcie przychodzą za rzadko, ale są, wszyscy tak intensywnie, mocno są, że ich istnienie nie ulega żadnym wątpliwościom, nie ma początku ani końca, jest wiecznością ograniczoną jedynie cudownym przywilejem niepamiętania dzieciństwa. Kiedyś jednak ta wieczność skurczy się do tu i teraz, może zamknie się w jednym oddechu, może w dwóch darowanych miesiącach.
Myślę, że książka Starka, oprócz wielu zabawnych, uroczych chwil jest także pochwałą tego obecnego tu i teraz. A że wszystkich nam czasem potrzeba przypomnienia, że jakieś teraz istnieje, bardzo polecam tę i inne książki Autora.
Zdjęcie okładki ze strony Wydawnictwa Zakamarki.